Forum www.nastoletnikatolicy.fora.pl Strona Główna www.nastoletnikatolicy.fora.pl
Forum Młodych Katolików
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
Sztuczna antykoncepcja
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4
 
Odpowiedz do tematu    Forum www.nastoletnikatolicy.fora.pl Strona Główna » Sprawy seksualności przez pryzmat wiary katolickiej Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
Sztuczna antykoncepcja
Autor Wiadomość
Thoms
Moderator



Dołączył: 01 Maj 2009
Posty: 92
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Post
a co z tym: "Czy my tak nisko upadliśmy, że nasze zachcianki są na pierwszym miejscu?"


Post został pochwalony 0 razy
Pon 17:30, 04 Maj 2009 Zobacz profil autora
Natej
Stały Bywalec



Dołączył: 01 Maj 2009
Posty: 183
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdiniô/Rëmiô (Kaszëbë)

Post
A czy tych słów nie można by było odnieść również od antykoncepcji naturalnej? Każda ma na celu uniemożliwienie zajścia w ciążę. A na naturalną Kościół zezwala.


Post został pochwalony 0 razy
Pon 17:33, 04 Maj 2009 Zobacz profil autora
Tibliskow
Administrator



Dołączył: 30 Kwi 2009
Posty: 202
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Grudziądz

Post
Ale nie ma czegoś takiego jak naturalna antykoncepcja! Jest naturalne planowanie rodziny, człowieku! To nie jest żadna antykoncepcja! To już 4 strona, a w ogóle kwestie podstawowe są niejasne? Ta nazwa jest często używana, ale jest zła.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Tibliskow dnia Pon 19:21, 04 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Pon 19:19, 04 Maj 2009 Zobacz profil autora
Natej
Stały Bywalec



Dołączył: 01 Maj 2009
Posty: 183
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdiniô/Rëmiô (Kaszëbë)

Post
To zmień też w innym temacie tego działu nazwę samogwałt na masturbację, bo użyta przez Ciebie nazwa nie jest prawidłowa.
Tak BTW, to niezły masz refleks, skoro po czterech stronach tematu stwierdzasz, że używana przez wszystkich tutaj terminologia jest zła. Wink
Ale tak czy siak, użyte słowo nie zmienia sensu: NPR i sztuczna antykoncepcja "marnuje" plemniki, więc ja nie widzę różnic między tymi metodami i nie widzę powodu, by Kościół zakazywał stosowania sztucznej antykoncepcji, skoro zezwala na naturalną. Powtarzam to już któryś raz, ale, Drogi Tibiliskowie.


Post został pochwalony 0 razy
Pon 19:43, 04 Maj 2009 Zobacz profil autora
Tibliskow
Administrator



Dołączył: 30 Kwi 2009
Posty: 202
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Grudziądz

Post
Mogłeś sobie darowac tę uwagę z refleksem, naprawdę nie robi to na mnie wrażenia. Co do terminologii - nie pisałem o tym, bo myśałem, że to dla większości oczywiste. Przeliczyłem się. Nie mam siły już chyba na to.

Ta rozmowa jest zupełnie ześwieczczona! Nie ma w niej prawie żadnych odniesień do Boga... ludzie drodzy, to jest forum katolickie... oczywiście, wiedza medyczna- ok, ale zapominajmy o najważniejszym.

Naturalne planowanie rodziny to naturalne planowanie rodziny, a nie antykoncepcja. Nie wiem, ile razy to jeszcze powtórzę. Dyskusja powoli traci sens.

A onanizm to prawidłowa nazwa. Samogwałt też. Przynajmniej praktyczne - brzmi groźniej, gorzej, więc może jakieś u jakiegoś dziecka wywoła poczucie winy, a następnie żal za ten czyn.


Post został pochwalony 0 razy
Pon 20:21, 04 Maj 2009 Zobacz profil autora
Natej
Stały Bywalec



Dołączył: 01 Maj 2009
Posty: 183
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdiniô/Rëmiô (Kaszëbë)

Post
Tibliskow napisał:
A onanizm to prawidłowa nazwa. Samogwałt też. Przynajmniej praktyczne - brzmi groźniej, gorzej, więc może jakieś u jakiegoś dziecka wywoła poczucie winy, a następnie żal za ten czyn.

Ale jest merytorycznie błędna...

Tibliskow napisał:
Ta rozmowa jest zupełnie ześwieczczona! Nie ma w niej prawie żadnych odniesień do Boga... ludzie drodzy, to jest forum katolickie... oczywiście, wiedza medyczna- ok, ale zapominajmy o najważniejszym.

W tym wypadku ważniejsza jest moim zdaniem wymiana konkretnych argumentów.


Post został pochwalony 0 razy
Pon 20:42, 04 Maj 2009 Zobacz profil autora
Tibliskow
Administrator



Dołączył: 30 Kwi 2009
Posty: 202
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Grudziądz

Post
Na forum katolickim zawsze najważniejszy Pan Bóg i jego wysłannicy. Jednak widac, dla niektórych ważniejszy jest autorytet takich, jak np. pan profesor Lew-Starowicz. No cóż.


Post został pochwalony 0 razy
Pon 20:46, 04 Maj 2009 Zobacz profil autora
Natej
Stały Bywalec



Dołączył: 01 Maj 2009
Posty: 183
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdiniô/Rëmiô (Kaszëbë)

Post
To może jakieś cytaty z Pisma Sw. czy coś, skoro tak bardzo kolega chce Boga w tej dyskusji. Niech się kolega inwencją wykaże! Wink


Post został pochwalony 0 razy
Pon 20:55, 04 Maj 2009 Zobacz profil autora
Thoms
Moderator



Dołączył: 01 Maj 2009
Posty: 92
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Post
Kościół oraz Bóg proszę bardzo :P

Troche tego jest, ale miłej lektury ;P

Cytat:

Ks. prof. Szostek: nauka Kościoła w sprawie prezerwatyw jest jednoznaczna
Wyrażona została w encyklice „Humanae viatae” i potwierdzona przez kolejnych papieży – twierdzi ks. prof. Andrzej Szostek, etyk.

Jest to nauka trudna i od samego początku spotykała się z oporem, również wewnątrz Kościoła. Krytyczne lub relatywizujące wypowiedzi poszczególnych hierarchów nie mają jednak żadnego wpływu na oficjalne stanowisko Kościoła – tłumaczy wykładowca KUL.

Jak podkreśla ks. prof. Szostek, nauka Kościoła odnośnie antykoncepcji wynika z katolickiego rozumienia małżeństwa chrześcijańskiego. Nauka ta została jasno wyrażona w encyklice „Humanae vitae” Pawła VI i powtórzona przez Jana Pawła II oraz w innych dokumentach kościelnych.

Należy pamiętać – zaznacza etyk – że od samego początku to stanowisko spotkało się z bardzo dużym oporem również wewnątrz Kościoła. Ks. prof. Szostek przypomina m.in. o tzw. „Wyjaśnieniu kolońskim” biskupów niemieckich, którzy zachęcając do wielkiego szacunku wobec nauczania „Humanae vitae” zaznaczali, że jeśli jakiś katolik w swoim sumieniu uzna za usprawiedliwione przekroczenie tego prawa, wówczas obowiązuje go sumienie. – Próby relatywizowania tej encykliki pojawiały się od samego początku. I tego rodzaju opinie się powtarzają, zwłaszcza w kontekście różnych trudnych sytuacji, w których się ludzie mogą się znaleźć. Dotyczy to np. zarażenia wirusem HIV. Fakt jednak, ze poszczególni biskupi niekiedy w ten sposób się wypowiadają, nie zmienia stanowiska Kościoła na ten temat. Kościół wypowiada się poprzez swój urząd nauczycielski – podkreśla kapłan. Przypomina, że w sytuacjach trudnych, jak np. zarażenie HIV, Kościół gorąco zaleca powstrzymanie się od aktów seksualnych, by nie narażać na zarażenie innych.

Ks. prof. Szostek zaznacza, że choć wiadomo, iż zalecenia „Humanae vitae” są bardzo często przekraczane, nie może mieć to wpływu na stanowisko Kościoła w sprawie antykoncepcji. – Nie może tak być, żeby wartość jakiegoś przykazania czy zalecenia zależała od tego, jak chętnie jest ono przestrzegane – wyjaśnia. – Czym innym jest miłosierdzie i wyrozumiałość wobec tych, którzy naruszyli pewne normy postępowania, czym innym uznanie, że przez ich naruszenie nie dokonuje się żadne zło – dodaje.

Etyk zaznacza, że nauczanie Kościoła na temat antykoncepcji jest bardzo trudne, gdyż dotyczy szczególnie delikatnej kwestii – miłości małżeńskiej, która związana jest z możliwością poczęcia dziecka i obecnością w tym akcie samego Boga. – Warto zauważyć, że teza o nierozerwalności obu wymiarów aktu małżeńskiego – oblubieńczego i otwartego na płodność – dotyczy zarówno tych, którzy chcą dopuścić antykoncepcję, czyli ‘uwolnić’ seks od prokreacji, jak i rzeczników zapłodnienia in vitro, którzy z kolei chcą zachować możliwość prokreacji w oderwaniu od aktu seksualnego. W obu tych przypadkach rozerwana zostaje więź, której Kościół tak stanowczo broni – podkreśla ks. prof. Szostek.



Cytat:
Małżeństwo: zjednoczenie życia z miłością.
Bracia i Siostry w Chrystusie!

1. W niektórych krajach opracowywane są projekty ustaw mające na celu zmianę definicji małżeństwa na „trwały związek dwóch pełnoletnich osób" niezależnie od ich płci. Wprowadzenie tych zmian oznaczałoby zrównanie statusu związków homoseksualnych oraz tradycyjnych małżeństw. Co więcej, niebezpieczeństwo to pojawia się w czasie, gdy wzrost częstotliwości występowania rozwodów doprowadził do tego, że małżeństwo może otrzymać natychmiastowy rozwód za opłatą sięgającą od 50 do 300 dolarów. Ostatnie wydarzenia są jednakże jedynie symptomami znacznie poważniejszej anomalii. I dopóki nie usuniemy przyczyn tej anomalii, obawiam się że będziemy zbierali jej owoce w postaci anormalnych zachowań seksualnych oraz nieudanych małżeństw, niezależnie od ich pochodzenia społecznego. O jakiej mówimy anomalii? Jest nią antykoncepcja. Jej stosowanie jest tak powszechne, że dotyczy aż 90% małżeństw, niezależnie od wyznawanej przez nie religii. Jako że do najważniejszych obowiązków biskupa należy nauczanie, chciałbym przedstawić stanowisko Kościoła w tej sprawie, kładąc szczególny nacisk na argumenty jakie za nim przemawiają.
I. Boży plan na małżeństwo

2. W dzisiejszych czasach znaczna większość ludzi uważa antykoncepcję za coś naturalnego. To przekonanie jest na tyle silne, że określenie antykoncepcji mianem anomalii brzmi jak wielka przesada. Zmiana sposobu myślenia wydaje się być równie niemożliwa jak powrót do przekonania iż Ziemia jest płaska. Jednakże problem antykoncepcji stanowi absolutnie kluczowe zagadnienie. Aby pojąć dlaczego antykoncepcja jest zła sama w sobie, należy zrozumieć boży plan związany z instytucją małżeństwa. Z pierwszych rozdziałów księgi Rodzaju dowiadujemy się iż Bóg postawił przed małżeństwem dwa cele: aby służyło przekazywaniu życia i miłości.

3. W księdze Rodzaju występują dwa opisy stworzenia świata. Pierwszy z nich, umieszczony w pierwszym rozdziale, brzmi: „Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę."1. W wierszu następnym znajduje się najważniejsze przykazanie dotyczące małżeństwa: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię"2. Widzimy zatem, iż podstawowym przeznaczeniem małżeństwa w planie bożym jest dawanie życia3.
Bez miłosnego objęcia pomiędzy mężem i żoną, ludzkość przestałaby istnieć. Z drugiego opisu stworzenia świata dowiadujemy się iż kolejnym celem dla którego Bóg stworzył małżeństwo jest przekazywanie miłości: „Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam; uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc"4. Rzeczywiście, Bóg pragnie aby mąż i żona byli dla siebie bliskimi przyjaciółmi, aby wzajemnie sobie pomagali, trwając w miłości. Dlatego też małżeństwo istnieje aby przekazywać życie oraz miłość.

4. Obydwa cele małżeństwa są powiązane ze sobą do tego stopnia, iż są praktycznie nierozłączne. Szczególną uwagę zwróćmy na fakt, iż Jezus wykluczył możliwość rozwodu, opisując związek pomiędzy mężem i żoną tymi słowami: „Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela" .
Innymi słowy, małżonkowie tworzą jedność organiczną, jak głowa i serce- a nie mechaniczną, tj. zamek i klucz. Chodzi o to, iż oddzielenie głowy bądź serca od ciała, w przeciwieństwie do wyjęcia klucza z zamka, powoduje śmierć organizmu. Tak się dzieje i w przypadku rozwodu. Na tej samej zasadzie Bóg połączył dawanie życia i miłości w ten sam akt. Dlatego też poprzez antykoncepcję rozłączamy to, co sam Bóg połączył w akcie małżeńskim w takim samym stopniu, w jakim poprzez rozwód rozdzielamy to, co Bóg złączył w chwili małżeństwa.
II. Język ciała w miłości małżeńskiej

5. Zanim przekażę naukę Kościoła dot. antykoncepcji, pragnę dokonać pewnej dygresji. Jak naucza papież Jan Paweł II, Bóg przewidział dla miłości małżeńskiej specjalny sposób komunikacji wyrażający się w akcie seksualnym. Możemy powiedzieć, iż seksualne porozumienie wyrażane jest w wielu terminach używanych również w komunikacji słownej, tj. „kontakt"5, poznawanie (cielesne), poczęcie6. Mając to na uwadze, spróbujmy zadać sobie parę pytań:
- czy to jest normalne, kiedy żona, rozmawiając z mężem, wkłada zatyczki do uszu?
- czy to jest normalne, kiedy mąż rozmawiając z żoną zasłania sobie usta?
Przykłady te są tak rażące, że wydają się być całkowicie absurdalne. Jednakże jeżeli tego typu zachowanie jest absurdalne przy komunikacji werbalnej, dlaczego wydaje nam się normalne stosowanie podczas komunikacji seksualnej przez żonę krążka dopochwowego lub pigułek, a prezerwatywy przez męża?

6. Mówiąc dosadniej, jak można usprawiedliwić działanie męża udającego się na operację zaciśnięcia „zbyt dobrych" strun głosowych, lub żonę usuwającą z uszu błonę bębenkową? Jednakże na polu komunikacji seksualnej, czymże te potworne przykłady różnią się od usunięcia nasieniowodu lub podwiązania jajowodów? Czy do obowiązków chirurga nie należy usuwanie organów jedynie chorych, stanowiących zagrożenie dla ludzkiego życia? Jeżeli zatem jądra bądź jajniki są zdrowe, na jakiej podstawie mielibyśmy zakłócać działanie, dla którego zostały stworzone? Czy staliśmy się tak głęboko zindoktrynowani przez kulturę śmierci, że potrafimy traktować dzieci jako chorobę, na którą należy się uodpornić poprzez sterylizację?

7. Tak, to prawda. Zostaliśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga! Jezus objawił nam, iż Bóg w swej istocie jest w trzech osobach. Na tej samej zasadzie, cielesne połączenie dokonujące się w małżeństwie ma na celu ukazanie samej istoty Boga, jaką jest wzajemna miłość pomiędzy Ojcem i Synem w Duchu Świętym. Biblia, od pierwszej do ostatniej strony, jest opowieścią o miłości.
Opowieść ta zaczyna się w ks. Rodzaju, poprzez małżeństwo Adama i Ewy, zaś kończy się opisem uczty weselnej Baranka- małżeństwa Chrystusa z Kościołem (ks. Apokalipsy św. Jana). Bóg przez całą wieczność pragnie oddać się nam w tym małżeństwie. Najbardziej obrazowo przedstawił to prorok Izajasz:

„Bo jak młodzieniec poślubia dziewicę,
tak twój Budowniczy ciebie poślubi,
i jak oblubieniec weseli się z oblubienicy,
tak Bóg twój się tobą rozraduje."7

Św. Paweł rozwinął ten temat pisząc: „Mężowie, miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie"8. W jaki sposób Chrystus wydał samego siebie za Kościół? Całkowicie- do ostatniej kropli krwi. Nie zatrzymał nic dla siebie. Jeżeli mężowie mają kochać swoje żony miłością Chrystusa, jakże mogą zatrzymywać cokolwiek dla siebie? A przecież takim darem jest również płodność!
III. Antykoncepcja - kłamanie ciałem

8. Skoro Bóg ukształtował ciała mężczyzny i kobiety tak, by mogły przekazywać życie i miłość, to za każdym razem, gdy mąż i żona celowo zakłócają tę funkcję stosując antykoncepcję, poprzez to kłamią sami sobie. Poprzez język ciała aktu małżeńskiego okazują: „jestem cały twój", podczas gdy środek antykoncepcyjny dodaje: „za wyłączeniem mojej płodności".
W ten sposób tak naprawdę kłamią swoim ciałem. Co gorsza, w ten sposób wchodzą w rolę Boga. Odrzucając zasadniczy cel aktu małżeńskiego, mówią Bogu: „Co prawda uczyniłeś nasze ciała tak, by pomagały Tobie obdarzać życiem ziemskim nieśmiertelne dusze, lecz popełniłeś błąd - błąd, który zamierzamy naprawić. Możesz być panem naszego życia, lecz nie naszej płodności."

9. Trzydzieści pięć lat temu papież Paweł VI powiedział to samo innymi słowami, wydając encyklikę „Humanae Vitae": Istnieje nierozerwalny związek pomiędzy dwojakim znaczeniem tkwiącym w stosunku małżeńskim: między oznaczaniem jedności i oznaczaniem rodzicielstwa. Związek ten został stworzony przez samego Boga, i człowiekowi nie wolno samowolnie go zrywać"9.
Paweł VI potępił każdą formę antykoncepcji, jako sprzeczną z godnością człowieka. Jego nauczanie wywołało falę pełnej oburzenia krytyki. Zarówno katolicy, jak i nie-katolicy oskarżyli „starego kawalera z Watykanu" o nienadążanie za duchem czasu, i co za tym idzie, tworzenie przeszkód dla działalności Kościoła. Jednakże Ojciec Święty powtórzył jedynie treść, jaką Kościół w niezmienionej postaci głosi od samego początku, wyrażaną przez wszystkie kościoły chrześcijańskie aż do roku 1930, czyli do konferencji kościoła anglikańskiego w Lambeth. Esencję tego nauczania stanowią zdania: „Nie wolno człowiekowi rozrywać tego, co zostało złączone przez Boga. Próba takiego działania stawiałaby człowieka na miejscu Boga, co sprowadziłoby niewypowiedziane zło na całe społeczeństwo".

10. Przewidywania Pawła VI dotyczące bezpośrednich następstw upowszechnienia antykoncepcji spotkały się z ironicznym niedowierzaniem. Dotyczyły one:
Zwiększenia się ilości przypadków niewierności małżeńskiej,
Powszechny zanik moralności, szczególnie wśród młodzieży,
Traktowania małżonków wyłącznie w roli obiektu seksualnego, a także
Wprowadzenie w wielu krajach szerokiego programu kontroli urodzeń.

Dziś, 35 lat po dokonaniu powyższej analizy, kwestia moralności w świecie wygląda następująco:
Częstotliwość rozwodów uległa potrojeniu i dalej wzrasta,
Liczba chorób przekazywanych drogą płciową wzrosła z 6 do 50,
Zyski z pornografii przekraczają łączne wpływy sportu zawodowego oraz branży rozrywkowej,
W krajach Trzeciego Świata kobiety są prawnie zmuszane do dokonywania sterylizacji, w Chinach panuje zasada iż „na jedno małżeństwo przypada jedno dziecko".
W świetle tych faktów nawet uprzedni krytycy encykliki „Humanae Vitae" przyznają, iż jej nauczanie okazało się prorocze.10


11. Wielu katolików używających środki antykoncepcyjne uważa iż nie robią niczego złego, jako że idą za głosem sumienia.
Ostatecznie, czyż Kościół nie naucza, iż w kwestii odróżniania dobra od zła jesteśmy zdani na własne sumienie? Tak, to prawda, pod warunkiem że dysponujemy sumieniem właściwie ukształtowanym. Szczególnie istotne jest abyśmy podporządkowali nasze indywidualne sumienia prawu naturalnemu oraz dziesięciu przykazaniom, tak jak dostosowujemy nasze zegarki do czasu słonecznego (czas uniwersalny Greenwitch). Jeśli zegarek się śpieszy bądź opóźnia, za jakiś czas powie nam, iż rankiem mamy kłaść się spać. Zatem uważając, iż musimy dostosować nasze indywidualne sumienie do zachowania będącego wyraźnym zaprzeczeniem prawa bożego, popełniamy ten sam błąd jakbyśmy twierdzili, iż musimy podporządkować nasz tryb życia wskazaniom zegara, nawet kiedy pokazuje nam iż dzień jest nocą.11
IV. NPR: Wyrażanie prawdy naszymi ciałami

Obawiam się, iż wiele z tego co powiedziałem może zostać odebrane jako pochopna krytyka par stosujących antykoncepcję. Jednak tak naprawdę nie oskarżam ich o to, co wydarzyło się w ciągu ostatnich 40 lat. To nie jest ich wina. Poza nielicznymi wyjątkami, przez to iż nie poruszaliśmy tego tematu, jest to nasza wina, wina księży i biskupów12.
W zeszłym roku otrzymałem od młodego ojca list, tak podobny do wielu innych: „Na początku naszego małżeństwa Joasia i ja używaliśmy, tak jak wszyscy, sztucznej antykoncepcji. Dzisiejsza kultura głosi iż jest to rzecz normalna. Zdawaliśmy sobie sprawę z „oficjalnego" nauczania Kościoła w tej kwestii, przeciwnemu tej praktyce, jednakże nie wiedzieliśmy, dlaczego jest on przeciwny. Odbywaliśmy nawet rozmowy z księżmi uważającymi, iż jest to kwestia osobistej decyzji; skoro więc odczuwaliśmy potrzebę stosowania antykoncepcji, to nie było problemu. Jednakże małżeństwa odczuwają potrzebę wiedzy, dlaczego antykoncepcja jest złem. Nigdy nas nie uczono, iż de facto pigułka jest narzędziem aborcji, że usuwa właśnie poczęte dziecko właściwie bez naszej wiedzy. Nie uczono nas, iż sztuczna kontrola urodzeń stanowi przeszkodę w budowaniu zdrowego małżeństwa. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, iż istnieje znacznie zdrowsza, aprobowana przez Kościół, alternatywa wobec sztucznej kontroli urodzeń."

12. Choć antykoncepcja jest zawsze złem, istnieje dopuszczalna moralnie możliwość odłożenia w czasie kolejnej ciąży- mowa o naturalnym planowaniu rodziny (NPR)13. Umożliwia ono kontrolę urodzeń poprzez powstrzymywanie się od aktów małżeńskich podczas okresu płodnego. Nauczyciele NPR pokazują w jaki sposób możemy określić datę rozpoczęcia okresu płodnego, trwającego od 7 do 10 dni.
NPR posiada szereg zalet: jest potwierdzone naukowo, nie powoduje efektów ubocznych, jak też nie wiąże się z kosztami, nie licząc jednorazowej opłaty za materiały edukacyjne. Badania wykazały, iż metoda ta jest skuteczna w odkładaniu ciąży w 99% przypadków. Skuteczność ta jest równa skuteczności pigułki, zaś większa niż w przypadku wszystkich innych środków. Jednakże najważniejsze jest to, że jako wyraz podporządkowania się woli Boga umożliwia żonie i mężowi odkrycie piękna związanego z ich płodnością, przybliża ich do siebie, oraz pogłębia ich wzajemną miłość.
Jednakże czym tak naprawdę NPR różni się od antykoncepcji? I po co komplikować to zagadnienie, skoro ich zasadniczy cel jest jednakowy? Aby zrozumieć tę różnicę, musimy uświadomić sobie iż działanie z dobrej intencji nie zawsze „uświęca środki".
Jako przykład przytoczę sytuację dwóch nie związanych ze sobą rodzin, które zarabiają na swoje utrzymanie. Pierwsza rodzina czyni to poprzez uczciwą pracę, podczas gdy druga rozprowadza narkotyki. Inny przykład stanowią dwie osoby, pragnące stracić na wadze. Pierwsza stosuje w tym celu surową dietę, podczas gdy druga objada się, a następnie zmusza się do zwrócenia pokarmu. Bądź też, powracając do języka ciała: Mówienie, iż NPR nie różni się od antykoncepcji, jest jak oświadczenie, iż brak odpowiedzi jest równoznaczny z kłamstwem.
Paweł VII wyraził to w sposób bardziej poetycki: „Kto korzysta z daru miłości małżeńskiej z poszanowaniem praw przekazywania życia, ten uznaje, iż nie jest panem źródeł życia, ale raczej sługą planu ustalonego przez Stwórcę".

15. Co można sądzić o naukowcu, który wynalazł lekarstwo na raka, lecz nie chce ujawnić swego odkrycia? Stając w obliczu „duchowego raka" atakującego instytucję rodziny, jak można usprawiedliwić naszą (duszpasterzy) niechęć w rozpowszechnianiu dobrej nowiny w postaci nauki Kościoła o miłości i życiu małżeńskim? Przyjrzyjmy się statystykom: W dzisiejszych czasach przynajmniej 30% małżeństw kończy się rozwodem, w porównaniu z 3% par stosujących NPR14. Jako że od wczesnych lat 60-tych do chwili obecnej nastąpił olbrzymi wzrost zjawiska stosowania antykoncepcji, równocześnie nastąpił porównywalny wzrost odnośnie rozwodów. Jakie możemy podać wyjaśnienie dla tak radykalnego zwiększenia się rozbitych małżeństw? Jak wykazałem w akapicie czwartym, rozłączenie poprzez antykoncepcję tego, co Bóg złączył w akcie małżeńskim, musi mieć swoje następstwa również w tym, co Bóg połączył poprzez małżeństwo, a więc prowadzić do rozwodu. Związek ten jest oczywisty. Potrzeba nam jedynie odwagi.

16. W celu przerwania zmowy milczenia odnośnie nauki Kościoła w tym temacie, jako wasz biskup żądam wprowadzenia w życie w naszej diecezji powyższych wskazówek:
Wszyscy duchowni zobowiązani są do studiowania „teologii ciała" Jana Pawła II, aby później móc dzielić się tą wiedzą z innymi,
Spowiednicy powinni zaznajomić się z „Vademecum spowiednika dotyczącym niektórych aspektów moralności życia małżeńskiego",
Księża i diakoni powinni podczas głoszenia homilii poruszać również temat nauk małżeńskich, głosząc szkodliwość antykoncepcji,
Odpowiednie szkolenie dotyczące NPR powinno stać się częścią każdego kursu małżeńskiego,
Nauczanie w naszych szkołach wyższych, a także starszych roczników Edukacji Religijnej oraz RCIA powinno jednoznacznie głosić iż wszystkie formy zachowań seksualnych potępione przez Kościół, w tym antykoncepcja, są z gruntu niemoralne.
Swoje rozważania chciałbym zakończyć cytatem z artykułu Roberty Roane, który ukazał się w National Catholic Reporter. Rozpoczyna się on stwierdzeniem: „ Tak, w roku 1968 byłam płodna i pełna życia. Miałam 19 lat i byłam pewna iż pigułka jest darem od Boga, zaś encyklika 'Humanae Vitae' - reliktem minionej epoki. Pigułka eliminowała problem ciężarnych nastolatek, usuwała uciążliwości życia małżeńskiego, a także problem przeludnienia..." Następnie autorka opisuje doświadczenie zmiany pigułki na IUD oraz prezerwatywy, a także otwarcia się na trójkę dzieci, kończąc stwierdzeniem:
„Na końcu osiągnęliśmy z mężem punkt zwrotny. Będąc w głębokim kryzysie naszego małżeństwa, spotkaliśmy kilku wspaniałych ludzi, którzy przekonali nas byśmy w pełni oddali nasze życie Bogu, praktykując czystość małżeńską.
Przeraziło nas to. Myśleliśmy, iż chodziło im o „rezygnację z seksu". Jednakże znaczyło to coś zupełnie innego. „Czystość małżeńska" oznacza poszanowanie aktu zjednoczenia ciał jako aktu uświęconego. Dla nas oznaczało to działanie we wzajemnej miłości i poszanowaniu, a nie jak para kotów podczas rui. Chodziło więc o stosowanie NPR..., i nie pragnę was oszukiwać, było nam szalenie trudno się tego nauczyć. NPR oraz czyste nastawienie do seksu w małżeństwie otworzyło przed nami nowe horyzonty. Związało nas z mężem tak silnie, tak głęboko, że aż jest ciężko to opisać. Czasem jest nam trudno, lecz sprawia to iż jesteśmy sobie jeszcze bliżsi. Czcimy się nawzajem. A kiedy możemy się znowu połączyć, zachowujemy się jak nowożeńcy.
Ciężko mi o tym mówić, ale dopiero po 35 roku życia zrozumiałem, iż Kościół miał ostatecznie słuszność. Ma rację odnośnie antykoncepcji (śliska sprawa), odnośnie małżeństwa (jest ono sakramentem), odnośnie tego kiedy człowiek może być szczęśliwy (szczęście wypływa... nie, ono rozrywa wszelkie zapory, gdy tylko w pełni przyjmujemy wolę Boga). Doświadczenie to dało nam głębię. Otwarło nasze serca na miłość."15
Roberta Roane jedynie powtarza to, co św. Paweł powiedział dwa tysiące lat temu: „Czyż nie wiecie, iż ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który w was jest, a którego macie od Boga, i że już nie należycie do samych siebie? Za wielką bowiem cenę zostaliście nabyci. Chwalcie więc Boga w waszym ciele!"16

-Biskup diecezji St.Augustine (Floryda) Victor Galeone w prostych, a dosadnych słowach wyjaśnia co jest złego w antykoncepcji.




Cytat:
Praktyka kontroli urodzin sięga czasów bardzo odległych. Kobiety w starożytnym Egipcie w celu uniknięcia poczęcia nowego życia ludzkiego stosowały tampony nasączone miodem i żywicami drzew1. Praktykowany był stosunek przerywany, który został potępiony w Piśmie świętym (por. Rdz 38, 8-10). Stosowano sterylizację, która w świecie starożytnych Żydów uznawana była za czyn niegodny dla wyznawcy Boga Jahwe, a przez to wyłączający ze społeczności Izraela: „Nikt, kto ma zgniecione jądra [...] nie wejdzie do zgromadzenia Pana” (Pwt 23, 2). Działanie przeciwpoczęciowe uzyskiwano również przy pomocy odpowiednich mieszanek ziół. Praktykowano aborcję, czyli zabicie dziecka poczętego w łonie matki. Soranus z Efezu (XI w.) lekarz-ginekolog w swoich pismach przedstawia cały szereg sposobów zapobiegania ciąży.

Te różne sposoby zapobiegania poczęciu się nowego życia ludzkiego wiązały się często z instytucją prostytucji sakralnej2, która związana była z kultem bóstw miłości i płodności. Praktykowanie prostytucji sakralnej występowało u ludów starożytnego Wschodu i łączone było z kultem ku czci Isztar (Babilonia i Asyria), Anahity (dzisiejszy Iran, Azja Mniejsza, Armenia), Kybele (Frygia) i Afrodyty (Grecja, a szczególnie Korynt)3.

Prostytucji sakralnej towarzyszyły różnego rodzaju „miłosne” i ‚„uzdrawiające” czary. Znane były magiczne zaklęcia, które wraz z odpowiednim wywarem z ziół miały zapobiegać poczęciu nowego życia ludzkiego4. Jeżeli zawiodły czary, praktykowano aborcję. Dlatego między innymi Hipokrates (zm. 370 r. przed Chr.) zobowiązywał przysięgą adeptów sztuki lekraskiej, że nie będą uprawiali praktyk aborcyjnych, gdyż są to czyny niegodne lekarza5. Praktykę aborcji jak również „czarowanie” w celu zapobieżenia powstania nowego życia ludzkiego, pozostawiano wszelkiego rodzaju magom.

Z greckim terminem „pharmakeia” (łac. „veneficia”) można się spotkać w Nowym Testamencie (Gal 5, 19-21; Ap 9, 20-21; Ap 21, 8; Ap 22, 15). Św. Paweł Apostoł wymieniając w Gal 5, 19-21 „uczynki z ciała” wylicza wśród nich „pharmakeia” (łac. „veneficia”), oddane w języku polskim jako „czary”. W zestawieniu z kontekstem kulturowym czasów jemu współczesnych należy przypuszczać, że słowo „czary” w szerszym kontekście odnosi się również do praktyk zatruwania organizmu kobiety w celu uniknięcia poczęcia nowego życia ludzkiego lub też dokonania aborcji przy pomocy odpowiednich mikstur. Tego rodzaju działalnością trudnili się bowiem magowie lub tak zwani „uzdrawiacze”, co wiązało się w sposób naturalny dla tamtych czasów, z odpowiednim rytem magicznym6.

Św. Paweł jednoznacznie potępił takie postępowanie stwierdzając, że „ci, którzy się takich rzeczy dopuszczają, królestwa Bożego nie odziedziczą” (Gal 5, 21). Św. Jan w Apokalipsie używa słowa „phrmakeia” (Ap 9, 20-21) na oznaczenie „czarów” w zestawieniu z zabójstwem oraz nierządem, natomiast w Ap 21, 8 i Ap 22, 15 — „pharmakon” na określenie „guślarzy” w zestawieniu z rozpustnikami i zabójcami. Należy przypuszczać, że „czary”, „gusła” („pharmakon”) oraz „guślarze” („pharmakoi”) odnoszą się, tak jak w Gal 5, 19-21, do używania mikstur chemicznych mających zapobiec poczęciu dziecka lub mających na celu wywołanie wczesnego poronienia7. Św. Jan jednoznacznie potępia tego rodzaju praktyki. Interpretacja słowa „veneficia” (gr. „pharmakeia”, pol. „czary”, „gusła”) jako działanie przeciwpoczęciowe lub aborcyjne znajduje swoje potwierdzenie w odniesieniu do prawa Corneliusa Sutli z roku 81 przed Chr. Lex Cornelia de Sicariis et Veneficiis (Prawo Korneliusza przeciwko bandytom i trucicielom) skierowane było między innymi przeciwko tym, którzy podawali mikstury chemiczne (łac. „veneficia”) mogące spowodować śmierć dziecka poczętego8.

W pierwszych wiekach chrześcijaństwa, w pożyciu płciowym małżonków widziano aspekt jednocząco - prokreacyjny; akty małżeńskie stanowiły sposób realizacji Bożego nakazu: Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną” (Rdz 1, 28). Dlatego uciekanie się małżonków do środków antykoncepcyjnych lub wczesnoporonnych uznawano za działanie sprzeczne z prawem Bożym. Tak samo wszelkiego rodzaju praktykowanie aktów płciowych poza małżeństwem spotykało się z dezaprobatą, w myśl słów św. Pawła Apostoła: „Ale ciało nie jest dla rozpusty, lecz dla Pana, a Pan dla ciała (…). Czyż nie wiecie, że ciała wasze są członkami Chrystusa? Czyż wziąwszy członki Chrystusa będę je czynił członkami nierządnicy? Przenigdy! Albo czyż nie wiecie, że ten, kto łączy się z nierządnicą, stanowi z nią jedno ciało? Będą bowiem, jak jest powiedziane, dwoje jednym ciałem. (…) Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który w was jest, a którego macie od Boga, i już nie należycie do samych siebie? Za wielką bowiem cenę zostaliście nabyci! Chwalcie więc Boga w waszym ciele!” (1Kor 6, 13. 15-16. 19-20).

W Nauce Dwunastu Apostołów (Didache) pochodzącej z początków II wieku,wśród zasad, które obowiązują chrześcijan z racji wiary w Jezusa Chrystusa, wymienione są: „nie zabijaj, nie cudzołóż, nie uprawiaj pederastii, nie uprawiaj nierządu, nie kradnij, nie czaruj, nie truj, nie zabijaj płodu, nie odbieraj życia niemowlęciu”9.

Św. Hipolit (170—235) przeciwstawiając się herezji Kaliksta, która to herezja wprowadzała ogromne rozprzężenie moralne w dziedzinę czystości małżeńskiej, potępiał praktyki kontroli urodzin jak i pożycie seksualne poza małżeństwem. Pisał on: „wiele tak zwanych „chrześcijanek” poczęło zaraz swobodnie używać środków antykoncepcyjnych i sznurować się, celem spędzenia płodu, jeśli tylko ze względu na honor rodziny, czy też z uwagi na wielki majątek nie chcą mieć dziecka z niewolnikiem, względnie człowiekiem niższego stanu. Oto do jakiej bezbożności doprowadził ów niegodziwiec, zalecając cudzołóstwo i morderstwo”10.

Laktakcjusz (250—330) w Divine Institutiones [26:23:18] przypominał chrześcijanom, że narządy płciowe jakie człowiek otrzymał od Boga, nie służą do zaspokajania żądz cielesnych, ale do tego, by przy ich użyciu, przekazywać nowe życie. Każdy akt małżeński obezpłodniony poprzez środki antykoncepcyjne stanowi wzgardzenie darem Bożym, jakim jest zdolność prokreacji.

Epifaniusz z Salaminy (3 15—403) w Apteczce (Panarion) [26:5:2] praktykowanie aktów małżeńskich z użyciem środków antykoncepcyjnych. określał jako „zepsucie”. Tego rodzaju zachowania służyły jedynie zaspokajaniu własnych żądz; tego nie godzi się czynić chrześcijanom.

Problem kontroli urodzin podjął w swoich homiliach św. Jan Chryzostom (350—407). W Homilii XXVIII na Ewangelię według św. Mateusza, potępiając chciwość, stwierdza, że ludzie nią ogarnięci „uważają za rzecz przy krą i ciężką to, co dla innych jest pożądane, mianowicie posiadanie dzieci. Z tej więc przyczyny wielu zostało bezdzietnymi, uczynili naturę bezpłodną, nie zabijając wprawdzie dzieci, lecz zapobiegając ich poczęciu”11.

O wiele ostrzej występuje ten Święty przeciwko praktykom antykoncepcyjnym i aborcyjnym w Homilii XXIV na List św. Pawła d Rzymian. Pisze on: „Dlaczego siejesz tam, gdzie rola stara się zepsuć plon? Gdzie wzrasta wicie ziół przeciw płodności, gdzie zabija się przed urodzeniem? Ty przecież nie tylko pozwalasz, by nierządnica pozostała nierządnicą, lecz także czynisz ją morderczynią. Czy zauważyłeś, że z pijaństwa rodzi się porubstwo, a z porubstwa cudzołóstwo, z cudzołóstwa morderstwo, a raczej coś gorszego; nie wiem nawet, jak to nazwać. Wszak nie zabija, lecz nawet urodzić się mu nie pozwala. Dlaczego obrażasz dar Boży; walczysz z Jego prawami; o to, co jest przekleństwem, zabiegasz jak o błogosławieństwo; źródło płodności czynisz kolebką śmierci, a niewiastę, przeznaczoną do płodzenia potomstwa, przygotowujesz do morderstwa? Aby ciągle być przedmiotem użycia dla kochanków, pożądaną przez nich i coraz więcej zgarniającą pieniędzy, nie wzbrania się nawet na taki postępek, przygotowując żar ognia na twoją głowę, bo choć zbrodnia jest jej czynem, ty jesteś tego przyczyną.

Stąd biorą się także objawy bałwochwalstwa, bo wiele nierządnic, chcąc się podobać, stosuje zaklęcia, ofiary, lubczyki i tysiące innych chwytów. A przecież po takiej sromocie, po morderstwach, po bałwochwalstwie, porubstwo wydaje się wielu mężczyznom rzeczą moralnie obojętną, nawet takim, którzy mają żony; stąd też zwielokrotnienie nieprawości. Wszak z tego powodu przygotowuje się trucizny, nie dla nierządnego łona, lecz dla skrzywdzonej żony”12.

Interesującym faktem pozostaje to, że św. Jan Chryzostom praktyki antykoncepcyjne wiąże z bałwochwalstwem, czyli brakiem wiary w Jezusa Chrystusa. Ten brak wiary prowadzi do rozwiązłości obyczajów, a w konsekwencji do praktyk antykoncepcyjnych oraz aborcyjnych. Jednakowa odpowiedzialność za ten stan rzeczy spada zarówno na kobiety jak i na mężczyzn.

Św. Hieronim (331/347—419) w Listach [22:13] określał kobiety stosujące środki antykoncepcyjne mianem „wdów”. Wdową stawała się kobieta nie z powodu śmierci męża, ale z powodu niechęci do dzieci, która to niechęć nakazywała uciekanie się do środków zapobiegających poczęciu, lub nawet do zabijania dziecka poczętego.

Św. Augustyn (354—430) w De moribus Ecclesiae Catho1icae et demoribus Manichees [18:65] oraz w Przeciwko Faustusowi [15:7 i 23:30] przypomina, że instytucja małżeństwa ma na celu prokreację i wychowanie nowego życia. W przypadku, gdy małżonkowie unikają poczęcia dziecka na różne sposoby, wówczas kobieta w takim związku przyjmuje rolę kochanki zaspakajającej żądze własnego męża. Taki związek trudno jest określić mianem „małżeństwa”.

W De bono coniugali [11-12] św. Augustyn łączy praktyki antykoncepcyjno-aborcyjne z bałwochwalstwem. Unikanie poczęcia dziecka przez małżonków stanowi obrazę Boga Stwórcy, gdyż dochodzi do pogwałcenia Jego praw zapisanych w naturze aktu małżeńskiego. Podobną naukę można znaleźć w De adulterinis coniugiis [1 :15; 17].

Cezary z Arles (470—452) w Sermones [1:12] zaleca, że lepiej by było, gdyby kobieta unikająca poczęcia dziecka (stosując środki przeciwpoczęciowe lub aborcję) wstąpiła do zakonu za zgodą swojego męża. W ten sposób będzie miała możliwość odpokutowania za czyny przeciwne Bożemu prawu i uniknie wiecznego potępienia.

Jak można było zauważyć, stosowanie środków antykoncepcyjnych oraz aborcji już w starożytności chrześcijańskiej było obce duchowi wyznawców Jezusa Chrystusa. Używanie środków przeciwpoczęciowych lub wezesnoporonnych wiązało się z kultem bożków, co zarazem na płaszczyźnie religijno- moralnej oznaczało pogwałcenie przykazania Dekalogu „Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną”. Ponadto tego rodzaju praktyki były nie do pogodzenia z prawem naturalnym, które zostało wpisane przez Stwórcę w otaczający świat oraz w sumienie każdego człowieka. Tak więc kontrola urodzin postrzegana była jako pogwałcenie praw Bożych, które odnoszą się do ludzkiej natury: zachowanie życia własnego i cudzego, oraz przekazanie życia następnym pokoleniom.

Ks. dr Artur Jerzy Katolo

Cytat:
Dlaczego Kościół nie pójdzie z duchem czasów?

Współczesny świat ma problem ze zrozumieniem stanowiska Kościoła w kwestii antykoncepcji, ponieważ tenże świat nie rozumie ani istoty, ani celu seksu. Pisarz Frank Sheed powiedział, że „współczesny człowiek praktycznie nigdy nie myśli o seksie". On śni o tym, pożąda, fantazjuje, może pożerać wzrokiem, ale nigdy nie zatrzymuje się, żeby o tym pomyśleć naprawdę. Sheed kontynuował w ten sposób: „Typowy współczesny człowiek, kiedy już zdarzy mu się w to wszystko włożyć głowę, myśli o seksie jako o czymś, co mamy szczęście mieć i wszystkie problemy sprowadza do jednego: jak wydobyć z niego jak największą przyjemność."[2]

Ale powinniśmy więcej myśleć o jego istocie. Kto wymyślił seks? Czym on jest? Jaki jest jego cel? Jaka jest jego wartość? Na początek powiedzmy: Bóg wynalazł seks. Skoro więc jest jego pomysłodawcą, wie o nim dużo więcej niż my. Bóg ujawnił, że celami seksu są prokreacja i unia (potomstwo i spajanie), zatem akt seksualny może być pomyślany jako część przysięgi małżeńskiej. Jest to obietnica, że miłość będziesz wolna, wierna, całkowita i otwarta na życie. Każde zbliżenie małżeńskie powinno być odnowieniem tej przysięgi.

Niektóre pary mówią, że będą otwarte na życie, ale stosują antykoncepcję pomiędzy przychodzącymi na świat dziećmi. Innymi słowy, będą całkowicie otwarci na życie, z tym wyjątkiem, że ubezpłodnią swoje akty miłości. Wyobraźmy sobie, co by było, gdyby z tą samą mentalnością podchodzili do innych słów przysięgi. Czy żona może powiedzieć, że będzie wierna z wyjątkiem kilku przydarzających się romansów? Czy może powiedzieć, że będzie oddana mężowi tak długo, dokąd ten będzie bogaty? Czy mąż może powiedzieć, że akt seksualny jest wolny, kiedy zmusza do niego żonę? Wszystko to jest absurdem, ale pary stosujące antykoncepcję zaprzeczają swojej własnej przysiędze w podobny sposób, kiedy odmawiają otwarcia na Boży dar życia. Kiedy do tego dochodzi, mogą całkowicie zgubić znaczenie współżycia.

Ale seks to coś więcej niż przysięga ślubna stająca się ciałem. To także refleksja nad miłością dającą życie w Trójcy Świętej. Kardynał Carlo Martini powiedział, że „w Biblii damsko-męska para nie jest po prostu po to, aby dać przetrwanie gatunkowi, jak to jest u zwierząt. Ale jak to było powiedziane - aby stawać się bardziej na obraz i podobieństwo Boga, co wyraża się cieleśnie. To namacalna droga do oblicza Bożego, które jest Miłością." [3] Boży plan dla nas, by kochać tak, jak on kocha, jest pieczęcią. I jest tylko jedno pytanie kiedy dochodzimy do moralności seksualnej: "Czy odzwierciedlam Bożą miłość w moim ciele?" Kiedy pary małżeńskie czynią tak, uczestniczą naprawdę w miłości trynitarnej, poprzez co odsłaniają światu miłość Boga.

Dający życie akt małżeński żony i męża jest także lustrem miłości, jaką Chrystus ma do swego Kościoła. Powinniśmy spytać samych siebie: „jeśli pomyślelibyśmy o relacji pomiędzy Chrystusem a Kościołem, gdzie do tego obrazu pasowałaby nam antykoncepcja? Co jest antykoncepcyjnego w miłości Jezusa?"

Dlaczego Kościół Katolicki nie dopuszcza antykoncpecji?
Poza teologicznymi implikacjami, warto pamiętać o konsekwencjach antykoncepcji w społeczeństwie. Kościół Katolicki ostrzega o niebezpieczeństwach, które ta niesie ze sobą, zagrażając relacjom.

Liczba małżeńskich niewierności może wzrosnąć, ponieważ małżonkowie mogą być niewierni bez obaw o ciążę. Odkąd antykoncepcja oferuje łatwą drogę ucieczki od praw moralnych, następuje generalne i powszechne obniżenie przyzwoitości. Kościół „obawia się, że mężczyzna zgadzający się na używanie środków antykoncepcyjnych, może w końcu stracić szacunek do kobiety i nie dbać o jej fizyczną i psychiczną równowagę, co może powodować sytuację sprowadzenia jej do zwykłego instrumentu, zaspokajającego jego egoistyczne żądze. Nie ma tu mowy o uznaniu jej za godną szacunku i ukochaną towarzyszkę."[4]

Co więcej, jeśli ludzie mogą oddzielić dawanie miłości od dawania życia, to dlaczego akty, które nie dają życia (homoseksualizm i masturbacja) są napiętnowane? Wraz ze wzrostem użycia antykoncepcji, stajemy przed wzrastającą trudnością widzenia seksualności jako znaku Bożej miłości.

Niektórzy wzburzają się, że Kościół ogranicza wolność kobiet przez zabronienie im antykoncepcji. Jakkolwiek, kwaśny owoc antykoncepcyjnej „wolności" jest jasno widoczny nie w samym argumencie, ale w życiu tych, którzy akceptują takie fałszywe idee wolności. Popatrzmy na poniższe pytanie, przysłane przez młodą dziewczynę do Dear Abby: „Jestem 23-letnią liberalną kobietą, która bierze tabletki od 2 lat. To staje się bardzo kosztowne, więc ja i mój chłopak powinniśmy podzielić koszty, ale nie znam go na tyle dobrze, aby móc dyskutować z nim kwestie finansowe."[5]

W słowach Christophera West: „jeśli prawdziwym powodem ucisku kobiet jest nietraktowanie ich przez mężczyzn jak pełnowartościowych osób, to antykoncepcja jest pewną drogą do trzymania kobiety w uwięzieniu."[6] Wczesne feministki oponowały antykoncepcję właśnie z tego powodu i niektóre współczesne feministki rozumieją nadal, że antykoncepcja jest wrogiem wolności kobiet. [7]

Antropolodzy, studiujący pochodzenie i zniszczenie cywilizacji, zanotowali, że społeczeństwa, które nie kierowały swoich seksualnych sił ku dobru małżeństwa i rodziny, zaczynają sie rozpadać. [8]

Dlatego Kościół nie wahał się zaakcentować kolosalnych skutków antykoncepcji. Miłość pomiędzy mężem a żoną spaja małżeństwo. Mocne małżeństwo spaja rodzinę. Silne rodziny tworzą społeczeństwo i cywilizacja ostoi się albo upadnie właśnie przez nie. „Przyszłość ludzkości" według Kościoła „jest zależna od rodziny".[9] Jeśli może być pokazane, że antykoncepcja naraża intymność między małżonkami, zapraszając egoizm do aktu małżeńskiego i otwierając drzwi dla większych niewierności, wtedy antykoncepcja jest rakiem dla samej cywilizacji.

Źródło: [link widoczny dla zalogowanych]
Tłum. Katarzyna Więcka



Post został pochwalony 1 raz
Pon 21:52, 04 Maj 2009 Zobacz profil autora
Tibliskow
Administrator



Dołączył: 30 Kwi 2009
Posty: 202
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Grudziądz

Post
Takich tekstów jest mnóstwo. Natej, Thoms mnie wyręczył w Twojej prośbie.



A oto kolejny artykuł.

Cytat:
Wprawdzie Wanda Niemca nie chciała, ale po ukazaniu się, omawianych również przez nas wyników przeprowadzonych przez naukowców z Heidelbergu badań wskazujących na wysoką skuteczność objawowo-termicznej metody naturalnego rozpoznawania płodności wzrosło zainteresowanie opracowaną przez Zespół Roboczy z Kolonii metodą „podwójnej kontroli”, zwaną u nas potocznie „metodą niemiecką”.

Wszystko, co niemieckie, zawsze było u nas uważane za bardziej solidne, więc nic dziwnego, że w końcu to przekonanie objęło także naturalne planowanie rodziny. Choć Polacy nie gęsi i swoje NPR mają, to warto pokrótce przyjrzeć się osiągnięciom ośrodka niemieckiego.

Ośrodek nazwany Die Arbeitsgruppe für Natürliche Familienplanung powstał w Kolonii w roku 1981 i działa pod patronatem i przy finansowym wsparciu Dzieła Maltańskiego, współpracując z lekarzami i naukowcami z Centrum Studiów nad Naturalnym Planowaniem Rodziny z uniwersytetu w Düsseldorfie.

Powiedzmy od razu na wstępie: „metoda niemiecka” nie jest jakimś wyjątkowym i nowym odkryciem w zakresie NPR. Wykorzystuje bowiem wiedzę dostępną między innymi dzięki wieloletniej pracy profesora Josefa Rötzera, natomiast niewątpliwym sukcesem Niemców jest stworzenie znaczącego zaplecza naukowego oraz warunków jego finansowania, by można było prowadzić duże projekty badawcze. Zespół z Kolonii wypracował także świetną metodykę nauczania NPR, wspartą dobrymi publikacjami.
Reguły interpretacji cyklu

W krótkim artykule nie da się dokładnie omówić przyjętych w tej metodzie reguł interpretacji cyklu, zresztą poza nieco innym wyglądem karty obserwacji i stosowanymi oznaczeniami, nie spotkamy tutaj niczego, czego nie znalibyśmy z metody Roetzera, na której opierają się także kursy prowadzone przez Ligę Małżeństwo Małżeństwu. Poprzestańmy więc na szkicowym zaprezentowaniu najważniejszych zasad. Niemiecka reguła dla niepłodności poowulacyjnej mówi, że zaczyna się ona albo wieczorem 3. dnia po szczycie objawu śluzu, albo wieczorem 3. dnia wzrostu temperatury (przy spełnieniu identycznych warunków jego wyznaczania jak u Rötzera) — w zależności od tego, co nastąpi później. W praktyce, poza sformułowaniem, nie różni się to od przyjętej przez LMM reguły Rötzera.

Z kolei gdy chodzi o wyznaczanie niepłodności przedowulacyjnej, to począwszy od drugiego cyklu (pod warunkiem że w poprzednim wystąpiła faza wyższej temperatury) można uznać pierwszych 5 dni za niepłodne. W kolejnych cyklach, jeśli kobieta ma zapisane długości ostatnich 12 cykli można stosować zasadę: „najkrótszy cykl minus 20”. Z kolei po przeprowadzeniu obserwacji temperatury w przynajmniej 12 cyklach, można zacząć stosować regułę: „najwcześniejszy wzrost temperatury minus 8” (czyli zmodyfikowana regułę Döringa). Równocześnie, zgodnie z zasadą „podwójnego sprawdzenia” trzeba pamiętać, że pojawienie się śluzu zawsze wyznacza początek płodności, bez względu na wyliczenia. Jaki widać, również i te zasady są identyczne z nauczanymi na kursach LMM.

Reguły obserwacji objawów szyjki i ich interpretacji również są zbieżne z naszą praktyką.




Cytat:
W lutym tego roku niemieccy badacze z uniwersytetu w Heidelbergu opublikowali w czasopiśmie "Human Reproduction" wyniki wieloletnich badań skuteczności metody objawowo-termicznej stosowanej w celu uniknięcia lub odłożenia poczęcia. W naszym serwisie publikujemy rozmowę z kierującą zespołem Petrą Frank-Hermann oraz obszerne streszczenie oryginalnego artykułu



Cytat:

„KlinikTicker”: Dr Frank-Hermann, co jest dla Pani najważniejszym wynikiem badań?

Dr Petra Frank-Hermann: Wysoka pewność naszej metody naturalnej regulacji poczęć. Uczestniczki mierzyły codziennie swoją temperaturę i obserwowały śluz, który staje się tym bardziej płynny, im bardziej zbliża się u kobiety faza jajeczkowania. Oba wskaźniki uzupełniają się: śluz szyjki macicy i oparta na wzroście temperatury metoda obliczeniowa przyjmowane są za objawy początku fazy płodnej. śluz i temperatura ciała określają z kolei jej koniec. Zaskakująco duża grupa uczestniczek opierała się wyłącznie na metodzie naturalnej i rezygnowała ze zbliżeń w tak zdiagnozowanych dniach płodnych. Inna ich część w czasie stosunku w dni płodne używała prezerwatyw – ale i w tej grupie liczba niezamierzonych ciąż nie wzrosła znacząco. Te dobre wyniki przypisujemy intensywnemu szkoleniu i wynikającej z niego kompetencji kobiet.

„Wstrzemięźliwość w dni płodne”to brzmi staromodnie albo co najmniej niewygodnie. Kto uczestniczył w tych badaniach?

Największą grupę uczestniczek stanowiły kobiety pomiędzy 20. a 30. rokiem życia. Dla tej generacji pigułka to przeżytek a rewolucja antykoncepcyjna lat 60-tych i 70-tych to już dawno tylko historia. Metody alternatywne, takie jak objawowo-termiczna, uważają one natomiast za nowatorskie i interesujące. W trakcie badań kobiety zdobyły znaczącą wiedzę o własnej płodności i umiejętność obserwacji własnego organizmu. Ich ciało nie jest już więcej „czarną skrzynką”, którą zna jedynie ginekolog.

Dlaczego naturalne planowanie rodziny, Pani zdaniem, cieszy się wciąż tak złą sławą?

Okres płodny wyznaczany jest często błędnie. Poza tym okres ten także w normalnym cyklu podlega większym wahaniom niż się powszechnie sądzi. Bez podstaw naukowych i bez dokładnej obserwacji metody naturalnego planowania rodziny są więc niedokładne. W naszej metodzie objawowo-termicznej precyzyjnie określiliśmy dni płodne, także w przypadku stresu i innych okoliczności życiowych zaburzających cykl.

Jakie zastosowanie znajdą wyniki waszych badań?

Kobietom, które chcą nauczyć się tej metody, proponujemy konsultacje. Oprócz tego mamy nową koleżankę, która dwa razy w tygodniu w poradni naturalnego planowania rodziny odpowiada na pytania związane ze szkoleniem jak i z badaniami. Kształcimy także instruktorów NPR. Osoby z wykształceniem medycznym mogą wziąć udział w szkoleniu, które kończy się egzaminem instruktorskim, i następnie proponować nieodpłatnie swoje usługi w szkołach czy innych organizacjach.

(Przedruk z: „Klinik Ticker” 03/2007. Tłumaczenie: Aleksander Klima)


Komentarz

Badanie przeprowadzone przez niemieckich naukowców po raz kolejny potwierdziło wysoką skuteczność metody objawowo-termicznej (MOT) przy stosowaniu jej w celu odłożenia lub uniknięcia poczęcia. Interesujące są przede wszystkim wskaźniki uzyskane w grupie „użytkowników idealnych”, czyli powstrzymujących sie od zbliżeń w okresie płodnym oraz fakt, że badania obejmowały także okres uczenia się metody i wdrażania się w jej praktykę.

Trzeba przy tym zaznaczyć, że w pierwszych dwunastu cyklach praktykowania metody zastosowano regułę wyznaczającą początek okresu płodności bardzo wcześnie, bo szóstego dnia cyklu lub wcześniej, jeśli pojawił się śluz. Dopiero po dwunastym cyklu przyjmowano bardziej indywidualną, odpowiadającą osobistemu modelowi płodności zmodyfikowaną regułę Döringa, która skraca nieco fazę płodną. Równocześnie badacze postanowili wyłączyć z analizy obserwacje cykli pochodzące od doświadczonych użytkowników MOT. Byłoby zatem interesujące, jaki wskaźnik uzyskano by osobno właśnie tej grupie, przy zastosowaniu reguły Döringa.

Niewątpliwie dla wielu par mających bardzo poważne (np. zdrowotne) powody rezygnacji z kolejnych poczęć będzie bardzo istotne, że istnieje zdrowa alternatywa dla antykoncepcji hormonalnej, o takim samym wskaźniku skuteczności i małżeństwa te będą gotowe (przede wszystkim ze względów zdrowotnych czy religijnych) zgodzić się na dłuższy okres wstrzemięźliwości. Jednak znaczna część małżonków, wybierając metody naturalnego rozpoznawania płodności (MNRP), pragnie, by były one nie tylko skuteczne, ale także, by nie łączyły się ze zbyt długim okresem powstrzymywania się od zbliżeń – a to można osiągnąć dzięki doświadczeniu, systematyczności w obserwacjach i zastosowaniu dla wyznaczenia początku fazy płodności wspomnianej reguły Döringa lub reguły ostatniego dnia suchego.

Na koniec o sprawie dla nas fundamentalnej: autorzy badań uznają za równorzędną praktykę łączenia MOT ze stosowaniem środków barierowych w okresie płodności. Niewątpliwie jest to postawa dość powszechna, natomiast wszystkie działające u nas stowarzyszenia propagujące MNRP akcentują, że naturalne planowanie rodziny staje się praktyką w pełni owocną, jeśli małżonkowie uznają je za konsekwentnie realizowany styl życia, z wszystkimi wymaganiami, jakie taki wybór za sobą pociąga. (red)




Ze strony [link widoczny dla zalogowanych]




Kolejny artykuł z tej strony:

Nie chwali NPR pod niebiosa w 100%!
Cytat:

Metody naturalnego planowania rodziny wymagają współpracy małżonków oraz zachowania okresowej wstrzemięźliwości, jeśli zamierzają oni uniknąć poczęcia lub je odłożyć. W dyskusjach podnoszona jest zatem często kwestia wpływu NPR na relacje małżeńskie, przy czym polemiki te odwołują się raczej do subiektywnych przekonań i pojedynczych przypadków, stanowiących ważne, lecz jednak tylko przyczynki do bardziej kompletnego opisu sytuacji.

W 2003 roku grupa amerykańskich badaczy z Milwaukee opublikowała w czasopiśmie „Journal of Nursing Scholarship” artykuł zatytułowany: „Małżonkowie o wpływie naturalnego planowania rodziny na dynamikę relacji małżeńskich”.(1) Do 1400 wybranych losowo małżeństw stosujących NPR (w dotarciu do nich pomogło amerykańskie stowarzyszenie Metody Owulacyjnej Billingsów) rozesłano kwestionariusz ankiety — na pytania odpowiedziały 334 pary, co pozwoliło zebrać i opisać najczęściej wskazywane pozytywne oraz negatywne efekty praktykowania metod.
Nieco historii

Podobne badania przeprowadzano już wcześniej. W połowie lat sześćdziesiątych małżeństwo Crowleyów, należące do papieskiej komisji mającej przedłożyć rekomendację w sprawie stosunku Kościoła do metod regulacji poczęć, przedstawiło raport oparty na ankiecie przeprowadzonej wśród 158 amerykańskich małżeństw stosujących metodę rytmu (czyli popularny „kalendarzyk małżeński”). Na pytanie o to, czy owa metoda (odesłana dziś już do lamusa historii NPR) umocniła czy osłabiła ich związek, 74 procent małżonków odpowiedziało, wskazując na wpływ negatywny i skarżąc się na kłopoty z zachowaniem wstrzemięźliwości, utratę spontaniczności i lęk przed ciążą. Podobne wyniki dało badanie z roku 1970 (Marshall i Rowe) — tym razem zapytano o zdanie 502 pary stosujące metodę temperaturową.

Z biegiem lat udoskonalono metody NPR, które stawały się bardziej precyzyjne i nie wymagały już tak długiego okresu powstrzymywania się od współżycia. Znalazło to odzwierciedlenie w badaniach prowadzonych pod koniec lat siedemdziesiątych (Mc Cusker) oraz w połowie lat osiemdziesiątych (Borkman i Shivanandan) — okazało się, iż małżeństwa stosujące te nowsze metody doświadczały w większym stopniu umocnienia relacji, zyskiwały na lepszej komunikacji, dzieliły się odpowiedzialnością, odczuwały satysfakcję ze znajomości mechanizmów płodności, miały poczucie większego wzajemnego zaufania i dobrostanu duchowego. Z kolei w roku 1994 Fehring i Lawrence porównali odczucia czterdziestu małżeństw stosujących NPR z sytuacją takiej samej liczby par, które zrezygnowały z NPR na rzecz innych metod. Jakkolwiek w obydwu grupach odnotowano zarówno efekty pozytywne, jak i negatywne, to jednak wskaźnik poczucia duchowej satysfakcji był wyższy w grupie pierwszej. W ostatnich trzech dziesięcioleciach przeprowadzono wiele podobnych badań m.in. pod egidą Światowej Organizacji Zdrowia (duży program badawczy w pięciu krajach z roku 1987).
Co badano?

Ponieważ jednak obok dobroczynnego wpływu NPR na małżeństwo podnosi się często problemy, jakie może rodzić we wzajemnych relacjach małżonków wybór tych metod, badacze z Milwaukee postanowili przeanalizować ten temat, stawiając stosującym nowoczesne metody NPR te same pytania, które w połowie lat sześćdziesiątych postawili Crowleyowie (miały one charakter otwarty, czyli pozwalały ankietowanym na udzielenie odpowiedzi bardziej swobodnych i obszerniejszych, nie ograniczających się do wyboru możliwości sugerowanych przez autorów kwestionariusza): „W jaki sposób naturalne planowanie rodziny pomogło waszemu małżeństwu?” oraz „Jaki był negatywny wpływ NPR na wasze małżeństwo?”. Poza tym kwestionariusz wymagał podania informacji dotyczących m.in. sytuacji rodzinnej, liczby dzieci, spontaniczności, radzenia sobie z brakiem współżycia, a każde małżeństwo otrzymywało dwie identyczne ankiety — osobno dla męża i żony. Z 334 małżeństw, które odesłały ankietę, 248 nadal praktykowało NPR (a jako że w dotarciu do nich pośredniczyła organizacja Metody Owulacyjnej Billingsów, to wszystkie pary stosowały właśnie tę metodę).

Średnia wieku uczestników sięgnęła 40 lat, średni staż małżeński — 15 lat, zaś średni okres stosowania NPR wyniósł 10 i pół roku. Na wspomniane powyżej pytania otwarte odpowiedziały 292 kobiety i 231 mężczyzn i na tej podstawie wybrano siedem pojawiających się najczęściej spostrzeżeń pozytywnych i negatywnych — wymieńmy je według częstotliwości występowania: poprawa relacji małżeńskich, większa świadomość i wiedza, rozwój duchowy, zadowolenie ze skuteczności metody oraz: napięcie w relacjach seksualnych, pogorszenie relacji małżeńskich i problemy z metodą. Warto tu zaznaczyć, że odpowiedzi pozytywne pojawiały się trzy razy częściej niż negatywne.
Bliżej siebie

Na ten efekt stosowania NPR respondenci wskazywali najczęściej, pisząc przede wszystkim o pogłębieniu relacji, lepszym wzajemnym zrozumieniu, wspólnej odpowiedzialności za planowanie rodziny, większym szacunku oraz o docenieniu sfery seksualnej.

Z odpowiedzi wynikało, iż NPR pomaga małżonkom zwracać większą uwagę na wzajemne potrzeby, skłania do okazywania sobie większego szacunku, prowadzi do lepszego zrozumienia nie tylko w sprawach bezpośrednio dotyczących planowania rodziny. Małżonkowie wyrażali zadowolenie ze wspólnego podejmowania decyzji starania się o dziecko lub o odkładaniu poczęcia — zwłaszcza kobiety doceniały fakt włączenia mężów w zapisywanie obserwacji i podejmowanie decyzji: Ponieważ rozmowa o naszej płodności stała się codziennością (gdyż mąż prowadzi kartę i pyta mnie o obserwacje), NPR pomogło nam rozwinąć głębokie, intymne, szczere i uczciwe wzajemne zrozumienie — pisała jedna z pań. Wiele odpowiedzi wskazywało na wzrost wzajemnego szacunku, uwolnienie się od poczucia instrumentalnego traktowania przez partnera: Nie czuję ciężaru samotnej odpowiedzialności (jako żona) i nie mam już poczucia, że ciągle muszę dbać o to, by mój mąż był zadowolony. Razem prowadzimy karty obserwacji, a on rozumie i bardziej szanuje moje ciało, a ja odwdzięczam się mu tym samym, wiedząc, że nie jest samolubny i mogę na niego liczyć.

Wreszcie zarówno żony, jak i mężowie docenili to, że w wyniku praktykowania okresowej wstrzemięźliwości i oczekiwania na siebie poprawiła się jakość ich współżycia seksualnego, wzrosła satysfakcja ze zbliżeń, że więcej rozmawiają o współżyciu i starają się lepiej je przeżywać.
Więcej wiedzieć

Na drugim miejscu, gdy chodzi o liczbę wskazań, ankietowani podkreślali wiedzę, którą zdobyli dzięki stosowaniu NPR: lepsza znajomość fizjologii, orientacja w przebiegu cyklu oraz umiejętność skojarzenia z nim różnych potrzeb czy stanów emocjonalnych (na przykład zespołu napięcia przedmiesiączkowego). Dla kobiet bardzo ważne są, uzyskane dzięki prowadzeniu obserwacji, samoświadomość i zrozumienie zawiłych procesów fizjologicznych.

Niektórzy respondenci pisali o przewartościowaniu spojrzenia na seks, o otwarciu się na głębokie znaczenie i świętość współżycia małżeńskiego. Dla wielu małżeństw odkryciem było również przeżywanie okresów powstrzymywania się od zbliżeń i związane z tym nowe podejście do czułości oraz intymności.
Zdrowe dla ciała bezpieczne dla duszy

Trzecią kwestią podnoszoną w ankietach było wskazanie związku praktykowania NPR z przekonaniami duchowymi i religijnymi. Postawa ta wyraża się w pogłębieniu życia duchowego — niektórzy ankietowani pisali o tym, że ich zbliżenie się do Boga owocowało także większą zażyłością z małżonkiem, że nauczyli się traktować płciowość, płodność i dzieci jako dary Boże.

Wskazywano też znaczenie akceptacji nauczania Kościoła: Bez praktykowania metod NPR trudno byłoby mi żyć po katolicku i cieszyć się bliskością seksualną z mężem.

Gdy chodzi o kwestie duchowe, małżonkowie przyznawali również, że praktykowanie NPR uczyniło ich bardziej otwartymi na posiadanie większej liczby dzieci, nawet jeśli wcześniej nie planowali dalszego powiększania rodziny.
To działa!

Ostatnią zaletą NPR wskazywaną przez uczestników badań była użyteczność i skuteczność stosowanej przez nich metody, odpowiadającej ich oczekiwaniom, aby w naturalny i skuteczny sposób móc zaplanować poczęcie dziecka lub je odłożyć. Nie chodzi przy tym jedynie o samo zaplanowanie ciąży, lecz także o to, że dzięki obserwacjom cyklu od samego początku mają świadomość, że dokonało się poczęcie i mogą oczekiwać narodzin.

Małżonkowie byli dumni z tego, że dzięki praktykowaniu NPR zyskali pewność siebie, zaufanie do obserwacji oraz nauczyli się panowania nad sobą i powściągliwości: Największą ochotę na seks mamy w okresie owulacji — co jest naturalne, ale z drugiej strony uczymy się samokontroli i pamiętamy o postanowieniach.

Z kolei małżeństwa, które miały wcześniej doświadczenia ze stosowaniem antykoncepcji, podkreślały zdrowotne aspekty NPR, a szczególnie możliwość uniknięcia konieczności używania środków hormonalnych i barierowych: Pigułka zniszczyła moje libido, powodowała nieprzyjemną suchość pochwy, doprowadziła mnie do depresji, złościłam się na męża... Teraz nie odczuwam żadnych skutków ubocznych — zaraz po odstawieniu pigułek poczułam w sobie wolność i energię.

Jeden z respondentów nazwał naturalne planowanie rodziny „najlepiej skrywaną tajemnicą współczesności”, mając na myśli fakt, że mimo tak pozytywnego wpływu na małżeństwo jego zalety są tak słabo obecne w świadomości szerszego kręgu osób.
Kłopoty związane ze stosowaniem NPR dotyczyły trzech głównych kwestii:

1.napięć we współżyciu seksualnym,

2.pogorszenia się relacji małżeńskich,

3.problemów z metodą.
Relacje seksualne

Informacje o różnego rodzaju napięciach w relacjach seksualnych pojawiły się w 13 procentach odpowiedzi ankietowanych małżeństw stosujących NPR. Zarówno mężowie, jak i żony skarżyli się najczęściej na skutki wymaganego przez metody powstrzymywania się od zbliżeń, gdy chce się uniknąć poczęcia. Małżonkowie odbierają jako stresujący przedłużający się czas abstynencji seksualnej, mężowie pisali też, że ich żony, wraz z nadejściem fazy niepłodności poowulacyjnej, mają mniejszą ochotę na współżycie, że pojawia się zespół napięcia przedmiesiączkowego. Były też odpowiedzi mówiące o swoistym poczuciu „przymusu współżycia”, by skorzystać z okazji w okresie niepłodnym, nawet jeśli są oboje zmęczeni — a perspektywa kolejnych tygodni czekania jest dla małżonków bardzo frustrująca. W pojedynczych przypadkach ten przymus działania seksualnego skutkował u mężów problemami z potencją.

Inne małżeństwa dzieliły się poczuciem winy spowodowanym angażowaniem się w różne formy prowadzącej do pełnego zaspokojenia aktywności seksualnej — pojawiały się w związku z tym wątpliwości moralne dotyczące osiągania orgazmu poza współżyciem. Część par deklarowała również korzystanie w okresie płodnym ze środków antykoncepcyjnych.

Małżonkowie skarżyli się także na malejącą częstotliwość zbliżeń oraz ograniczenie spontaniczności spowodowane koniecznością planowania współżycia. Odbierali to jako upośledzenie bardzo ważnych dla nich aspektów relacji seksualnych: namiętności, intensywności przeżyć, wzajemnego zadowolenia.

Znaczącym problemem (przede wszystkim dla pań) okazała się rozbieżność w odczuwaniu pragnienia współżycia w różnych fazach cyklu, czyli fakt, że największą ochotę na zbliżenie odczuwają w okresie okołoowulacyjnym, podczas gdy w fazie niepłodnej ich libido jest wyraźnie słabsze. Jedna z pań napisała:

„W czasie niepłodnym, kiedy już możemy się kochać, mam na to bardzo niewielką ochotę. Z tego powodu mój mąż ma do mnie pretensje, że nigdy nie chcę współżyć. Z kolei ja czuję, że w czasie płodnym jest ze mną pod tym względem wszystko w porządku, ale właśnie wtedy musimy zachować powściągliwość.”
Pogorszenie relacji małżeńskich

W niektórych przypadkach (6 procent odpowiedzi) problemy ze współżyciem rzutowały na ogólne relacje w małżeństwach, które pisały o narastających rozdrażnieniu, frustracji, nieporozumieniach spowodowanych rozmijaniem się pragnień małżonków lub zrzucaniem na kobietę odpowiedzialności za skuteczność metody. I znów jako główny czynnik wskazywano tu konieczność powstrzymania się od współżycia, co wyzwalało złość, powodowało wzajemne obwinianie się, zaprzestanie szczerych rozmów o odczuciach każdego z małżonków:

„Mój mąż nie wspiera mnie w przeżywaniu okresów wstrzemięźliwości: natarczywie nalega na pieszczoty i dąży do osiągnięcia orgazmu, więc często wtedy kłócimy się, a nawet śpimy osobno.” — napisała jedna z pań.

Niektórzy z ankietowanych dzielili się także refleksjami o pogłębiającym się wzajemnym niezrozumieniu, o poczuciu odrzucenia, rozczarowania spowodowanego tym, że współmałżonek nie rozumie ich potrzeb seksualnych. Trzeba zaznaczyć, że dotyczy to zarówno zon, jak i mężów: z jednej strony panowie posądzają żony o oziębłość, zaś z drugiej, żony czują się dotknięte oskarżeniami o to, że w gruncie rzeczy odpowiada im taka sytuacja i świadomie wykorzystują ją dla unikania współżycia.

Jeszcze innym powodem napięć w relacjach małżeńskich było osamotnienie kobiet stwierdzających, że ich mężowie nie angażują się na równi z nimi w praktykowanie metody: nie interesują się obserwacjami, nie zachęcają do nich. Żony są niezadowolone z tego, że same muszą obserwować cykl, prowadzić zapiski, wyznaczać okres płodności, i jeszcze komunikować swym mężom, że „teraz nie można”.
Problemy z metodą

W 7 procentach odpowiedzi ankietowani sygnalizowali różnego rodzaju kłopoty ze stosowaniem metody owulacyjnej Billingsów. Obawa o poczęcie dziecka w sytuacji, gdy małżonkowie nie planowali już powiększać rodziny, przewijała się w odpowiedziach jako najczęstsza przyczyna dyskomfortu w praktykowaniu metod. Przeżywany głównie przez kobiety lęk miał źródło w niepewności co do obserwacji oraz interpretacji objawów śluzu, a to z kolei wydłużało okres wstrzemięźliwości — oto jedna z wypowiedzi świadcząca o skrajnej frustracji i blokadzie psychicznej:

„Obserwuję ciągłą obecność śluzu typu bardziej płodnego, więc NPR jest dla nas wyjątkowo trudne. Jestem rozgoryczona, że metoda nie jest w naszym przypadku użyteczna, ale ze względów religijnych nie dopuszczam innego rozwiązania. Jesteśmy z mężem skazani na nieustającą wstrzemięźliwość, a przecież nie tego chcieliśmy, gdy się pobieraliśmy. Zdaję sobie sprawę z tego, jak ciężko jest mężowi żyć jak w celibacie, ale napawa mnie lękiem każda myśl o zbliżeniu. I jak tu w takiej ekstremalnej sytuacji mówić o jakiejkolwiek romantyczności? Nie widzę siebie w roli matki spacerującej w otoczeniu czwórki dzieci w wieku poniżej czterech lat każde i opowiadającej, jak wspaniałe jest naturalne planowanie rodziny!”

Niektórzy respondenci uznawali NPR za trudne do nauczenia się, czasochłonne i nieciekawe; inni wskazywali na problemy z systematycznym prowadzeniem obserwacji, gdy wychowuje się małe dzieci.

Były małżeństwa, które dzieliły się doświadczeniem zawodności metody, przy czym jedne z nich przeżywały ciążę jako szczególnie stresujący okres, zaś inne przeciwnie — uważały ją za Boży dar lub za miłą niespodziankę. Część z tych małżeństw straciła później zupełnie zaufanie do metod NPR, rezygnując z nich całkowicie lub korzystając w okresach płodności ze środków barierowych.

Jako kolejny problem wskazywano także brak zewnętrznego wsparcia w praktykowaniu NPR — chodzi głównie o postawę środowiska medycznego oraz duchownych. Z jednej strony osłabiało ich motywację wyśmiewanie NPR jako staromodnej kościelnej propagandy, zaś z drugiej niektórzy małżonkowie zetknęli się z opinią, że stosują po prostu „naturalną antykoncepcję”.

W rzadkich przypadkach badani przejawiali wyłącznie negatywny stosunek do NPR. Kilka osób przyznało, że czują się przymuszone do jego stosowania ze względu na przekonania religijne współmałżonka. Jeden z mężów napisał:

„Mężczyzna bierze na siebie całą odpowiedzialność za małżeństwo i za dzieci, ale nie ma żadnego zabezpieczenia. Ta metoda nie daje nic mężczyźnie, wszystko kontroluje kobieta.”
Kilka wniosków

W porównaniu do wspomnianych w poprzednim numerze badań przeprowadzonych w połowie lat 60. przez Patricię i Patricka Crowleyów, rezultaty omawianej tu ankiety są zdecydowanie bardziej pozytywne gdy chodzi o spojrzenie małżonków na NPR. W ankiecie Crowleyów okresową wstrzemięźliwość uznało za niszczącą prawie dwie trzecie małżeństw. Średnia wieku uczestników badań z lat 60. była nieco niższa (34 lata), mieli oni także więcej dzieci (średnio 4,9 na małżeństwo). Mimo wskazywanych negatywnych aspektów wpływu NPR na małżeństwo respondenci ankiety z roku 2003 w niemal dwóch trzecich odpowiedzi uznali ten wpływ za pozytywny. Poruszane przy tym podobne kwestie jak uczestnicy innych tego typu badań opierających się na ankietach z pytaniami otwartymi.

Słabym punktem ankiety była stosunkowo niewielka i z tego powodu może nie do końca reprezentatywna grupa małżeństw, która udzieliła odpowiedzi (naukowcy wysłali ankiety do 1400 par, z których odpowiedzi odesłały tylko 334). Zwykle przy tego typu ankietach zniechęca konieczność udzielania samodzielnych dłuższych odpowiedzi otwartych oraz intymny charakter poruszanej tematyki.

Autorzy badań przyznają także, że na uzyskane przez nich wyniki może rzutować również fakt, ze grupa respondentów było raczej jednorodna i obejmowała małżeństwa katolickie, dla których wybór NPR jest motywowany w dużej mierze przekonaniami religijnymi.

Tak znacząca różnica w stosunku do badań Crowleyów może wynikać z tego, że zwrócili się oni do małżeństw praktykujących najszerzej wówczas znaną metodę rytmu (czyli popularny „kalendarzyk małżeński”), podczas gdy analizowana tu ankieta trafiła do par stosujących nowoczesną i dobrze już zbadaną metodę owulacyjną.

W 1999 roku B. J. Oddens opublikował w czasopiśmie „Contraception” artykuł Women's satisfaction witj birth control..., przedstawiając wyniki swych badań z udziałem 1446 kobiet z USA stosujących różne formy regulacji poczęć. Okazało się, że te które praktykowały NPR wykazywały wyższy stopień satysfakcji z pożycia seksualnego aniżeli panie korzystające ze sterylizacji, antykoncepcji hormonalnej, mechanicznej czy z wkładek domacicznych. Nie zmienia to faktu, że jak wykazały badania L.J. Piccino i W. E. Moshera jedynie 2 procent Amerykanek stosujących jakąś formę regulacji poczęć przyznaje się do praktykowania NPR (Trends in contraceptive use in the United States: 1982-1995, „Family Planning Perspectives” 1998, nr 30(1), s. 4-10).
Ku praktyce

Autorzy badań zwracają na koniec uwagę na kilka postulatów. Po pierwsze: należałoby rozszerzyć edukację w zakresie naturalnych metod rozpoznawania płodności, tak by nie była ona prowadzona jedynie lub przede wszystkim przez instytucje kościelne, lecz by stanowiła ona jeden z elementów oferty publicznej służby zdrowia, co może okazać się trudne do uzyskania, zarówno ze względu na uprzedzenia, jak i na czasochłonność procesu uczenia. Wydaje się jednak, że znakomitym rozwiązaniem byłaby uzupełniająca się współpraca lekarzy z instruktorami metod (nota bene, takie próby są w Polsce podejmowane: np. krakowska przychodnia Fundacji „Pro Humana Vita”, Internetowa przychodnia Pro Vita w serwisie [link widoczny dla zalogowanych] czy CTLife System: [link widoczny dla zalogowanych]).

Po drugie: zważywszy na sygnalizowane dość często przez respondentów problemy z rozbieżnością wymagań metod w stosunku do naturalnej seksualnej dynamiki kobiety, należałoby więcej uwagi poświęcać tej kwestii podczas kursów i konsultacji, by małżonkowie byli świadomi tego rodzaju cyklicznych napięć i by uczyli się pozaseksualnych form okazywania sobie bliskości i czułości.

Po trzecie: istnieje pilna konieczność edukacji personelu medycznego w zakresie pełnej wiedzy o NPR, tak by lekarze, pielęgniarki i położne mogli udzielić pacjentkom pełnej i rzetelnej informacji w tym względzie. Jeśli coraz więcej małżeństw doświadczy pozytywnego wpływu metod NPR, staną się one jeszcze bardziej popularne. (MT)

Opracowano na podstawie: L. Vande Vusse, L. Hanson, R. J. Fehring, A. Newman, J. Fox: Couples' Views of the Effects of Natural Family Planning on Marital Dynamics, „Journal of Nursing Scholarship”, 2003 vol. 35 nr 2, s. 171-176.




Zdaję sobie sprawę, że tego jest bardzo dużo, ale po przeczytaniu tego można zupełnie zmienic swoje zdanie co do NPR. Nie naturalnej antykoncepcji, a naturalnego planowania rodziny!



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Tibliskow dnia Wto 15:02, 05 Maj 2009, w całości zmieniany 3 razy
Wto 9:30, 05 Maj 2009 Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum www.nastoletnikatolicy.fora.pl Strona Główna » Sprawy seksualności przez pryzmat wiary katolickiej Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4
Strona 4 z 4

 
Skocz do: 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin